Strona główna » Archiwum aktualności » Chrzest Marcina Wrony recenzja
data dodania: 2010-10-27 12:51:38
Wczoraj na 1. Małym Festiwalu Filmów Polskich TOSIEK zaprezentowano najnowszy film Marcina Wrony pod tytułem: „Chrzest”. Jest to druga część trylogii o kondycji ludzkiej. Zarówno w „Mojej krwi”, jak i w „Chrzcie” najważniejsze są męskie relacje, natomiast kobiecy świat schodzi na drugi plan. Kobieta jest tylko dodatkiem, nieważne są jej obawy i pragnienia. Najważniejsza jest przyjaźń między mężczyznami. To pierwszy zgrzyt w tym filmie.
Gdy przeczytałem opisy tego filmu bardzo chciałem na niego iść. Zachwycony „Moją krwią” miałem duże oczekiwania wobec tej produkcji. Niestety, rozczarowałem się. Doskonały scenariusz Grzegorza Jankowskiego i możliwość podpatrzenia w jaki sposób można zrobić film o gangsterach („Dług” Krzysztofa Krauzego) nie uratowały tego obrazu. Cała historia została potraktowana w sposób sztampowy. Reżyser chyba sobie założył, że jeżeli główny bohater „wsypał” gangsterów to musi umrzeć. Nie może przed tym uciec, jego los jest przesądzony. Nieważne jest jego małżeństwo, relacje z żoną. Od samego początku ma się nieodparte wrażenie, że film skończy się tragedią. To kolejny minus. Aktorzy także nie zachwycają swoją grą. Tomasz Schuchardt w roli Janka i Wojciech Zieliński jako Michał zupełnie nie przekonują, a Natalia Rybicka jako żona Michała wypadła blado.
W tym filmie założenie jest proste. Tryby machiny unicestwiają człowieka i nie ma on nic do powiedzenia. Podobnie jak w obrazie „Różyczka”, który też był prezentowany na TOŚKU, główny bohater ginie. Ta przerażająca realność jest zmorą współczesnych polskich filmów. Zero w nich radości i optymizmu. Najnowszy film Marcina Wrony niestety wpisuje się w tę konwencję.
Próbowałem szukać jakiś zalet tego filmu. Recenzje są dla niego bardzo optymistyczne. Mnie jednak nie przekonał. Muszę przyznać, że akcja filmu poprowadzona została z rozmachem, trzyma w napięciu. Ale to wszystko co dobrego można powiedzieć o tym obrazie. Po rewelacyjnej „Mojej krwi”, „Chrzest” mnie rozczarował. Reżyser nie wykorzystał świetnej szansy. Być może trzecia część trylogii okaże się bardziej udana.
fot. sxc.hu
autor: Sebastian Warchlewski